Nasze stopy, to jeden z cudów natury, złożona konstrukcja, dzięki której możemy swobodnie się poruszać i przemierzać biegiem odległe dystanse. Czy tak skomplikowana i subtelna struktura potrzebuje dodatkowej ochrony, by móc nam dobrze służyć? To łatwo sprawdzić…
BIEGANIE NATURALNE – POCZĄTKI
Od początku istnienia naszego gatunku, by przetrwać, rozwijać się i podbijać świat, potrzebowaliśmy ruchu. Chodzenie, bieganie – to były naturalne sposoby poruszania się ludzkości. Naturalne i optymalne, ponieważ nasze ciała ewoluowały w ten sposób, by jak najlepiej korzystać z tego, co dała im Natura. Chociażby po to, aby na dystansie 20 – 40 kilometrów móc zagonić na śmierć (tak zwane polowanie uporczywe) antylopy, czy gazele.
Ten stan nie zmieniał się przez tysiące lat. Dopiero w antyku najbogatsi z nas zaczęli korzystać z pomocy zwierząt, ledwie w ciągu ostatnich dwóch wieków opanowaliśmy wytwarzanie samodzielnie przemieszczających się pojazdów.
Przez wszystkie stulecia bieganie naturalne, było tak oczywistą czynnością, że nikt nie zaprzątał sobie głowy, tym w czym biegać. Biegało się albo boso, albo mając pod stopami jakąś ochronę przed ostrymi krawędziami.
I tak jest po dziś dzień. W miejscach położonych nieco bardziej na uboczu naszej cywilizacji bieganie boso, czy też z kawałkiem skóry / drewna pod stopą, jest nadal czymś normalnym, jak chociażby w przypadku plemienia Tarahumara, znanego z tego, że jego członkowie potrafią bawić się w kilkudziesięciokilometrowe biegi górskie mając na stopach… sandały.
BIEGANIE NATURALNE – JAK TO MOŻLIWE
Jest to możliwe dzięki wyjątkowej konstrukcji naszych stóp. Każda z nich składa się (a przynajmniej składać się powinna) z 26 kości, 33 stawów, 107 więzadeł oraz 20 mięśni. A dodatkowo ma 13 systemów amortyzujących siły uderzenia przy lądowaniu na ziemi. To wszystko umieszczone na niewielkiej przestrzeni odpowiada za amortyzację, stabilizację i (razem z mięśniami nóg) za poruszanie się podczas chodzenia i biegania. Dodatkowo liczne zakończenia nerwowe w naszych podeszwach (no, te łaskotki, to się skądś biorą) pozwalają nam szybko wyczuwać na czym stajemy i po jakiej nawierzchni biegniemy, tak aby reszta ciała mogła na czas zareagować. Brzmi super? Brzmi, gdyż jest super!
Tak, jak przez całą historię naszego gatunku darzyliśmy nasze stopy pełnym zaufaniem, tak samo miało to miejsce jeszcze w ubiegłym wieku. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z olimpijskich zawodów, gdzie jeszcze w latach 60-tych dwudziestego wieku zawodnicy i zawodniczki biegają… naturalnie. A czasami nawet boso, jak w przypadku słynnego olimpijskiego maratonu w 1960, kiedy to Abebe Bikila wygrał zawody biegnąc boso.
Oczywiście w ostatnim stuleciu większość z nas biegała jednak w jakiś butach. Niemniej, to nadal były buty minimalistyczne, obuwie którego topowe i najbardziej poszukiwane modele wyglądały zupełnie tak, jak to, co producenci minimalsów mają dzisiaj w swojej ofercie. Dobrze widać, kiedy porównamy Magical Shoes Explorer z popularnymi sportowymi modelami sprzed drugiej Wojny Światowej i z drugiej połowy zeszłego wieku:
BIEGANIE NATURALNE KONTRA OBUWNICZA REWOLUCJA
Sytuacja zaczęła zmieniać się na początku lat 80-tych XX wieku, kiedy w pogoni za nowinkami, które miały “ułatwić” bieganie i tym samym zwiększyć sprzedaż obuwia, coraz większa liczba producentów sportowych butów zaczęła wprowadzać najpierw amortyzację, a następnie systemy stabilizujące pracę stopy (czyli ograniczające jej swobodę i wymuszające konkretny sposób przetaczania się). Efekt był widoczny od razu. Bieganie stało się bardziej dostępne dla wszystkich tych, co nie byli do niego przygotowani, bo przez lata spędzali czas za biurkiem, czy kierownicą samochodu. Tym samym zaczął się wielki wzrost liczby biegających (i kupujących coraz droższe buty) osób. Równocześnie producenci obuwia zaczęli walczyć z tym, co dostali dzięki ewolucji i zaczęli szkodzić swoim ciałom. Na przykład poprzez używanie w biegu butów, które skłaniają do lądowania na pięcie, co znowu powoduje szkodliwy dla kolan skok obciążenia podczas fazy uderzania o biegacza ziemię.
Objaśniając powyższą grafikę: na pierwszym poziomie widać gwałtowny przyrost siły uderzenia przy biegu boso i lądowaniu na pięcie, na środkowym efekt przy bieganiu w “klasycznym obuwiu”, na dole brak skoku w biegu boso, albo obuwiu minimalistycznym Magical Shoes.
Poza stawami kolanowymi w “nowoczesnych”, zwężających się ku ich czubom butach cierpią paluchy. Brak miejsca na ich swobodne rozszerzanie się odbija się na zdrowiu stopy i stabilizacji podczas biegu. Nie wspominając o potencjalnych odciskach i bąblach. Tymczasem w naturalnych butach minimalistycznych paluchy mają przestrzeń dla siebie i mogą pracować bez ograniczeń.
BIEGANIE NATURALNE – CO DALEJ?
Odpowiedź na to pytanie jest dwojaka. Z jednej strony można odpuścić bieganie w butach minimalistycznych, pójść na łatwiznę i pogodzić się z tym, że amortyzowane i sztywne buty biegowe, z jednej strony mniej wymagają od biegaczy (można mieć słabsze stopy i ścięgna), ze strony drugiej przyczyniają się do poważnych kontuzji.
Objaśniając powyższą grafikę: lądowanie na pięcie może zwiększać efekt siły uderzenia o ziemię, co obciąży stawy, lądowanie na przodostopiu będzie wymagało większej pracy mięśni i ścięgien.
Zaś, ze strony drugiej można stwierdzić, że jednak lepiej zaufać stopie (o ile nie ma dużych wrodzonych wad budowy), niż pogodzić się z faktem, że jej nie wykorzystujemy – a nieużywany narząd jest coraz słabszy – i wyszukać dobre minimalistyczne buty do biegania naturalnego [link do drugiego tekstu], oraz nauczyć się, jak w zdrowy i bezpieczny sposób przejść z lądowania na pięcie do biegania w obuwiu minimalistycznym [link do trzeciego tekstu].
A potem…, a potem już tylko cieszyć się wolnością i spontanicznością biegu. Tak, jak robili to przez tysiące lat nasi przodkowie. I tak, jak dzisiaj możemy robić to i my. Możemy, jeżeli tylko zaufamy sobie. I Naturze.
Autorem tekstu jest Jakub Abramczuk:
Biegacz , ultramaratończyk, biegowy dziennikarz roku 2016, zawodowy macher internetów 😉
Blog Kuby: https://100hrmax.pl/
Dodaj komentarz